sobota, 11 maja 2013

Dekalog - quo vadis Marcinie ?

Dekalog szczęścia ? 


1. Znajdź odpowiedniego partnera życiowego, bo jakość Twojego życia prywatnego jest zasadniczym elementem powodzenia,
2. Próbuj ! Podejmuj wyzwania ! Testuj idee! Oswój się ze środowiskiem konfliktu,
3. Porażkę przekuj w bunt i motywację do działania. Nie użalaj się - Walcz !
4. Nie stój w miejscu, rozwijaj się !
5. Nie słuchaj rodziców ;) Myśl samodzielnie !
6. Pracuj w wielu wymiarach, nie tylko na etacie !
7. Zapisuj pomysły, wybierz najlepsze, podejmij realizację !
8. Samodyscyplina !
9. Miej pasję, rozwijaj ją !
10. Im wcześniej, tym lepiej !



W zeszłym roku dostałem od znajomego grafika ten dekalog... dziesięć przykazań "szczęścia". Będąc na szkoleniu otrzymał te punkty od prowadzącego, jako lekarstwo na sukces w życiu zawodowym i nie tylko. Od tego czasu wisi nad moim biurkiem, zarówno w miejscu pracy jak i domowym zaciszu... Moje oczy często na niego wędrują i zastanawiam się wtedy, czy obrana przeze mnie droga jest tą właściwą. Wiele razy już miałem wątpliwości - Quo Vadis Marcinie ? Co ma przeminąć, to przeminie... Tylko co w nas zostanie ? No właśnie... Proste dziesięć punktów a zatrzymuję się na ostatnio już na pierwszym... Przyjaciel powiedział mi - Ty nigdy nie jesteś samotny... pełno ludzi wokół Ciebie zawsze... gdziekolwiek byś nie był. Odpowiedziałem piosenką Oddziału Zamkniętego - "Samotny wśród ludzi, którzy myślą - On nigdy nie jest sam"... Jeszcze rok temu mogłem dodać - "trzyma mnie tylko to, że jesteś gdzieś tam"...

Tak. Nasze życie prywatne, jego jakość - wsparcie tej drugiej osoby - to zasadniczy element powodzenia. Proza codziennej szarości w dwójkę jest znośna. Można ją osłodzić, wtedy jest jeszcze znośniejsza. Zwykłe, codzienne czynności można celebrować... Wtedy każda porażka zawodowa mająca oparcie w tej drugiej połówce jest do przezwyciężenia. W samotności nie ma nic...

Cóż... można mieć 1000 znajomych na fejsie, profil na nk, twitterze... dziesiątki komentujących - i nie mieć  nic. Boli Cię ręka od witania się na każdym evencie... gdzie nie pójdziesz to znajomi... Życie Romana. A wracając do domu widzisz puste łóżko i zasypiasz tylko ze swoją ulubioną poduszką... Przypadłość, której często nie widać na zewnątrz, która maskuje się pod uśmiechem - czasem wymuszonym...

Taka choroba cywilizacyjna... Znak postępu. Jeszcze te 10-20 lat temu, kiedy kontakty międzyludzkie były bardziej fizyczne było widać od razu - teraz niekoniecznie. Rozejrzyjmy się z otwartymi oczami wśród najbliższych znajomych, ilu może cierpieć w sobie, w samotności - patrząc z perspektywy facebooka wiele rzeczy potrafi umknąć... Z drugiej strony czasem łatwiej napisać co nas boli statutem - post nie boli tak, jak powiedzenie komuś w twarz co sie ze mną dzieje... co za demon we mnie drzemie.

Zacytuję tutaj mojego Znajomego : "Czasem są wyższe wartości niż praca, żona, zadowolenie z siebie. Czasem musisz iść wprost na kule karabinowe. To jest chwila uniesienia, którą jeśli kiedyś zakosztowałeś determinuje cię. To jak bójka z bandziorami z której wyszedłeś bez szwanku, to jak sprawa którą kiedyś już wygrałeś ale wraca we wspomnieniach, to jest sensem w bezsensie. Walka. Niezależnie o co, Boga w którego nie wierzysz, Ojczyznę która Cię gniecie. Jak to mawiał Anioł: "Schodzimy w dół, żeby się odbić" i wreszcie kiedyś pokonać nasze słabości."
Gdzie jest dno, od którego można się odbić ? Czasem mam wrażenie że już je osiągnąłem i wchodzę z powrotem po drabince, gdy ktoś znów mnie spycha... Więc dalej szukam dna.

Życie to mała garść... Wspomnienia... Szkoda, że czasem wszystko ucieka przez palce... 

"Żyć, nawet jeśli nie masz nic - i do zamkniętych musisz pukać drzwi... wiesz jak smakuje gorzki chleb i zwykła ludzka łza... Żyć to nie żaden wstyd..., Twój sen - ta życia garść... "




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz